Lily dotarła do parku z żaroodpornym kubkiem karmelowej latte. Co jakiś czas zatrzymywała się w różnych, dziwnych miejscach i wpatrywała przez dłuższą chwilę w różne dziwne rzeczy, np. pomnik, który właściwie niczego konkretnego nie przypominał, parę łabędzi, która chyba starała się o potomstwo, albo drzewo, w które niedawno musiał strzelić piorun.
Offline
Lily znów się zatrzymała i zlustrowała przezabawnie wyglądającego chłopaka, który akurat przechodził obok. Wyglądał jak zmiksowanie lumpa, rockmena i osoby, która nie ma pojęcia o istnieniu grzebienia. Całe to połączenie sprawiło, że LeeLee delikatnie się uśmiechnęła.
Offline
Faktycznie, mógł wyglądać nieco komicznie, zwłaszcza że spokojna, melancholijna piosenka zmieniła się teraz w ostrzejszy kawałek system of a down, toxicity, więc zaczął kiwać głową w rytm muzyki, zupełnie nie przejmując się dziwnymi spojrzeniami przechadzających się po parku. Dopiero po dłuższej chwili wychwycił wzrok dziewczyny, zauważywszy jej delikatny uśmiech obrócił się w jej stronę i zaczął udawać, że gra dla niej na niewidzialnej gitarze, cały czas utrzymując z nią kontakt wzrokowy.
Offline
Lily uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym udała ogromną radość. Zamachała jedną dłonią w powietrzu i po chwili zakryła usta dłonią, wytrzeszczając oczy na gwiazdę rocka. Ogólnie starała się zachowywać jak podniecona fanka, której jedynym celem jest zdobycie autografu swojej ulubionej gwiazdy.
Jednak długo nie wytrzymała w tej roli, a cała sytuacja rozbawiła ją do tego stopnia, że dostała ataku niepohamowanego śmiechu.
Offline
Kiedy skończył, wyjął słuchawki z ucha, podchodząc do niej z pełnym rozbawienia uśmiechem. Ukłonił się nisko, po czym zrobił dłonią dziwny gest, coś pomiędzy papieżem, a królową elżbietą, w każdym razie coś w stylu pozdrowienia tłumu - Więc, dla kogo ma być ten autograf? - spytał po prostu, ciekawy jej imienia, takie to typowe dla niego, Mike jest królem bezpośredniości. Przyglądał jej się uważnie, analizując jej twarz. Coś na pewno mu się w niej podobało, nie wiedział jeszcze, czy to uroczy uśmiech, dziecinny śmiech, czy może nienaganna sylwetka.
Offline
-Lily...- rzuciła ciepłym tonem, udając że podkłada mu notesik do autografów -I poproszę jeszcze trzy: dla babci Heloizy, siostry Lisy, której nigdy nie miałam i księdza Jarka z parafii św. Anny. - uśmiechnęła się szeroko, przechylając głowę lekko na bok i przyglądając się chłopakowi z bliższej odległości. Według jej skromnej opinii, jego włosy były niesamowite, ale nie powiedziała tego na głos. -Wszyscy jesteśmy twoimi wielkimi fanami. Założyliśmy nawet fanklub i zbieramy kasę od frajerów, którzy myślą że w zamian dostaną koszulki z twoim portretem.
Offline
- Jarkowi nie dam, święta anka to nie moja parafia! - żywo zaprotestował, udając, że podpisuje się na jednej z kartek notesika. W rzeczywistości przejechał kilka razy opuszką palca wskazującego po wnętrzu jej dłoni, która właśnie miała stanowić owy notes, no i chyba nie muszę dodawać, że palec Mike'a miał być długopisem - Proszę bardzo- odparł, podnosząc na nią wzrok i zamykając jej dłoń do środka- Kocham wszystkich moich fanów, to dla nich tworzę, pozdrawiam kochani - ostatni człon wypowiedzi powiedział nieco głośniej, na tyle głośno, że grupka emerytów spojrzała na niego z lekkim niesmakiem, chociaż może to było zdezorientowanie. Nie, żeby się tym przejął.
Offline
Przez chwilę przytrzymała swoją zaciśniętą dłoń, przy sercu, robiąc błogą minę, po czym spojrzała na emerytów i z szerokim uśmiechem wyciągnęła w ich kierunku rękę i rozpostarła palce, chwaląc się autografem.
-Zazdroszczą mi. Pewnie też by taki chcieli. -zwróciła się konspiracyjnym szeptem do chłopaka, którego imienia jeszcze nie znała. Dłoń znów przyłożyła do serca i uśmiechnęła się. Właściwie to ona cały czas się uśmiechała.
-A ksiądz Jarek sobie nie zasłużył, bo ostatnio sprowadza sobie na zachrystię młodych, niewinnych ministrantów i... -urwała, patrząc na Mike'a ze strachem w oczach, jakby zdradzała mu najtajniejsza z tajemnic Kościoła.
Offline
Wytrzeszczył oczy, kiedy usłyszał plotkę o Jarku, zmarszczył lekko czoło, po czym westchnął nieco nostalgicznie - Wiesz, Lily - również ściszył głos, spodobało mu się jej imię, więc wplótł je w swą wypowiedź celowo - Byłem kiedyś ministrantem. Wyrzucili mnie, kiedy upiłem się winem mszalnym w zakrystii - urwał, patrząc na nią wyczekująco, jakby obawiał się jej reakcji.
Offline
Zrobiła jeden krok do tyłu, żeby odsunąć się od chłopaka, jednak po chwili namysłu zbliżyła się z powrotem i poklepała go delikatnie po ramieniu.
-Przykro mi. -powiedziała z udawanym współczuciem w głosie -Też kiedyś byłam ministrantem. - uśmiechnęła się i przewróciła oczami -Ale w y k o p a l i mnie, kiedy dowiedzieli się, że nie mam... -zerknęła w dół, tak jakby na swoje krocze i znów przeniosła wzrok na Majkiego.
Offline
Podążył spojrzeniem za jej wzrokiem, również patrząc w dół - Och, rozumiem - pokiwał głową, niemal z namaszczeniem, skubiąc przy tym podbródek, wracając po chwili do jej twarzy, przy okazji mierząc ją wzrokiem od dołu, do góry. Osobiście nie wiedział, jakim cudem można uznać Lily za faceta, ale nie podzielił się z nią tą myślą, nie chcąc wyjść na faceta, który myśli tylko o cyckach i tyłkach, chociaż trochę taki był, ale tylko troszkę - Widocznie służba Bogu nie była nam pisana, moje dziecko - dodał, naśladując moherowe babcie z pierwszych ławek kościoła, po czym wyszczerzył się, bo ta rozmowa go bawiła.
Ostatnio edytowany przez Mike (2009-03-02 19:33:14)
Offline
Lily przystąpiła z nogi na nogę, kręcą przy tym lekko biodrami i napiła się kawy, która była już zupełnie zimna. Skrzywiła się nieznacznie, po czym namierzyła śmietnik i wykonała rzut kubkiem za 2 punkty, przez przypadek trafiając. Szczęka jej lekko opadła, ale po chwili znów przeniosła spojrzenie na Mike’a.
-Mój drogi... – przeciągnęła obydwa wyrazy, zmieniając ton na bardziej uroczysty -...nie jesteśmy już dziećmi. – dokończyła z rozbawieniem.
-Sami możemy wymyślić sobie jakąś religie i założyć Kościół. - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się rozbrajająco.
Offline